środa, 23 marca 2016

Rozdział 1

Poczułam lekkie turbulencje więc stwierdziłam, że lądujemy. Po chwili wszyscy ludzie w samolocie zaczęli zabierać swoje bagaże podręczne i powoli wychodzili z samolotu, kierując się na lotnisko. Hailey wysłała mi sms'a że czeka na mnie przed budynkiem. Odebrałam swoje walizki, kilka razy sprawdzając czy na pewno wszystko mam. Tłum ludzi nie pozwalał mi spokojnie wydostać się z lotniska, nie miałam najmniejszej ochoty czekać parunastu minut aż ludzie wejdą do swoich samolotów lub po prostu wyjdą z budynku. Wolałam przepychać się między turystami, starcami, dziećmi i młodzieżą aby jak najszywciej wyjść. Kiedy wreszcie udało mi sie wydostać, wzięłam głęboki wdech, przypominając sobie czas przed moim wyjazdem. Spacery po plaży z przyjaciółmi, wspólne gotowanie z Pattie, zabawy z Jaxonem i Jazzy. Uśmiechałam się lekko wspominając dawne chwile, lecz kąciki moich ust powędrowały wyżej kiedy niedaleko zobaczyłam szczupłą blondynkę, która stała przy białym BMW, którego nigdy przedtem nie widziałam. Przyglądała mi się prawie płacząc. Jak zawsze stylowo ubrana, idealnie do pogody, teraźniejszej mody oraz figury. Chwyciłam walizki i szybkim krokiem ruszyłam w stronę przyjaciółki.
- Strasznie się stęskniłam. - Powiedziała przytulając mnie mocno.
-Ja też... - Trochę to smutne że na lotnisko przyjechała po mnie przyjaciółka a nie rodzice, a raczej tata. Jednak praca w studiu nagraniowym ma swoje wady jak i zalety. Wadą jest ciągły brak czasu dla rodziny, a zaletą jest kupa kasy. A w tych czasach czego ludzie nie zrobią dla pieniędzy...
Spakowałam bagaże na tylne siedzenia oraz jedną dużą do bagażnika. Poczułam sie jakbyśmy wracały z centrum handlowego bądź z plaży. Przypominając sobie to zaproponowałam przyjaciółce wypad do sklepów, chciałam odpocząć, położyć się w swoim łóżku i przespać resztę tego dnia. Jednak mój powrót tak mnie uszczęśliwił, że nie udałoby mi się wysiedzieć w miejscu a co dopiero zasnąć. Wsiadłam do wozu Hailey, uśmiech nie znikał z jej twarzy. W drodze do mojego domu, słuchałyśmy radia,głośno śpiewając słowa które znamy. To miejsce nie zmieniło się aż tak, od czasu mojego wyjazdu. Zauważyłam tylko kilka nowych sklepików, nic więcej. Tak samo kolorowe budynki przyciągające wzrok większości ludzi, wysokie palmy, które podziwia każdy turysta, pełno samochodów. Przypadkowi przechodnie, którzy zwracali na nas uwagę, ponieważ muzyka była dość głośna.
Dotarłyśmy na miejsce, na podjeździe nie było samochodu taty, więc pewnie jest w pracy. Ale pewnie zwolniłby się gdyby wiedział o moim powrocie.
-Powiedziałaś mojemu tacie że wracam?- Spytałam blondynki. Patrzała na mnie w wielkimi oczami, na jej policzkach pojawiły się lekkie rumieńce, więc bez wątpienia mogłam powiedzieć, że moja obecność w domu będzie dla niego niespodzianką i szokiem. Podeszłam do ciemnych, dębowych drzwi, po chwili z całej siły uderzyłam się w czoło z otwartej dłoni. Przecież nie mam kluczy. Stałam tak chwilę zdając sobie sprawę ze swojej głupoty. Przypomniałam sobie o zapasowym kluczyku. Spojrzałam na dzwonek do drzwi, po chwili zdjęłam plastikową część chroniącą małe kabelki. Tak jak myślałam, znajdował się tam klucz. Przekręciłam go w zamku, po czym otworzyłam ciężkie drzwi. Tu też nic się nie zmieniło mimo, że tata już dawno chciał zrobić remont. No cóż, chyba czas najwyższy wreszcie się za to zabrać. Ściany były żółte, podłoga jasna, meble były pomarańczowe, co dawało ochydny efekt. Kuchnia była zielona, a szafki i krzesła brązowe. To natomiast razem wyglądało całkiem dobrze, jednak bez wątpienia w tym tygodniu pojadę z tatą na zakupy. Trzeba to jak najszybciej zmienić. Mimo to jednak kochałam to wnętrze. Miało swój własny urok, zwłaszcza kominek, na którym były nasze rodzinne zdjęcia. Od lewej, ja, Hailey i mój tata razem na zdjęciu, potem mała ja. Na samym środku była mama, w ciąży, obok w szpitalu ze mną na rękach, jeszcze obok mama z tatą. Całkiem po prawej byłam ja z tatą. Sam ten widok sprawił, że chciało mi się płakać.Jestem bardzo dumna z taty, że radzi sobie bez mamy, mimo ogromnej tęsknoty.
Wzięłam głęboki oddech, odsuwając swoje myśli gdzieś na bok, powracając do rzeczywistości. Złapałam walizki i poszłam na górę, do swojego pokoju.
Jak zawsze idealny. To moja świątynia. Sama go zaprojektowałam, jest bardzo kreatywnie i modnie zrobiony. Ściany są koloru białego, na pierwszy rzut oka widać wielkie łóżko, idealnie pościelone, kołdra w kolorze siwym, do tego miękki czarny kocyk. Na ścianie nad łóżkiem było mnóstwo zdjęć, moich z Justinem, z Hailey, z tatą, z idolami, których udało mi się spotkać, oraz zdjęcia mojego autorstwa, które wyszły jak profesjonalne instagramowe zdjęcia. Obok było biurko, a na nim idealny porządek, potem szafa, w której nie znajdowało się absolutnie nic, ponieważ wszystkie moje ciuchy są w walizkach. No i moja ulubiona część pokoju: ogromne okno z wielkim parapetem, dużą ilością poduszek i kolejnym miękkim kocykiem tym razem w kolorze białym. To miejsce idealne na letnie, jak i zimowe wieczory, na seriale i plotki z przyjaciółką. Wszystkie elementy godne zauważenia były oświetlone "białymi", małymi lampkami. Postawiłam walizki przy szafie, następnie rzuciłam się na łóżko. Mruczałam coś pod nosem z wygody, zamknęłam oczy. Powoli odpływałam ale mam przecież przyjaciółkę, która rzuciła się na mnie.
-Auuu...-Mruknęłam kiedy poczułam łokieć Baldwin na moich plecach.
-Idziemy. -Powiedziała...-Wstawaj!- Naprawdę czasem jej nie rozumiem.
-Kobieto, dopiero wróciłam...- Starałam się ją jakoś przekonać.
-No i co mnie to obchodzi, wstawaj!-Przerwała mi
-Gdzie chcesz iść?- Podparłam się na łokciach.
-Do galerii...-Odpowiedziała. No tak, przecież sama jej to zaproponowałam jakiś czas temu.
-Nie możemy jutro?-Próbowałam ją przekonać.
-Nie. Obiecałaś.
-Proszę!- Dziewczyna nie odpowiedziała, stała przy drzwiach czekając aż wstanę.
-Nigdzie nie idę.- Patrzałam na nią. Dziewczyna nie zwracała uwagi na moje słowa.-Dobra...- Przewróciłam oczami- Ale wstąpimy do studia mojego taty.-Wysłałam Hailey wrogie spojrzenie wychodząc z pokoju.-Właściwie to podjedziemy też do Pattie...- Zabrałam torbę w której miałam najważniejsze rzeczy takie jak pieniądze, klucz do domu, dokumenty i power bank'a. Baldwin odpaliła wóz, natomiast ja zamknęłam dom, po chwili do niej dołączyłam. Wspominając o Pattie, przypomniał mi się Justin. To dla niego tu wróciłam. Dla Hailey też, ale Justin jest głównym celem. Muszę do niego zadzwonić o ile nie zmienił numeru, muszę się z nim spotkać, nawet i dzisiaj. Porozmawiam z Pattie o ich relacjach, czy w ogóle rozmawiają, czy zna tych ludzi, czy to wszystko to prawda.
-Mia!- Znowu się zamyśliłam.
-Hm?- Spojrzałam w jej stronę.
-Pytałam gdzie najpierw jedziemy.
-Jedź do studia.
-Kiedy pogadasz z Bieberem?- Zdziwiłam się, że zaczęła ten temat. Zupełnie jakby wiedziała o czym myślę. Zastanawiałam sie czy powiedzieć jej, czy może nie. Znam ja dobrze i wiem że bedzie chciała być wtedy ze mną, a na to niestety nie mogę sie zgodzić.
-Chcę dzisiaj do niego zadzwonić, a jeśli chodzi o spotkanie to jeszcze nie wiem.- Dziewczyna zmrużyła oczy, oznacza to ze myśli.
-O której..
-Nie.- Przerwałam jej.
-No ale...
-Nie pójdziesz ze mną Ley.
-Dlaczego?!- Powiedziała piskliwym głosem. Buntuje się. Ma do mnie pretensje jakby był koniec świata.
-Bo muszę z nim porozmawiać w cztery oczy. Przecież i tak ci wszystko opowiem.
-Tez dawno sie z nim nie widziałam.
-Hailey, spotkasz sie z nim, ale nie teraz. Co ci tak zależy?
-Nie wiem! -Zaczęła wymachiwać rękami, przez co przestraszyłam sie trochę. Blondynka jest dobrym kierowcą, ale kiedy ma obie dlonie na kierownicy. Na szczęście udalo jej się zdać, lepiej żeby miała ten dokument na dlugi czas. Kompletnie jej nie rozumiem. Na początku sie spiera, kłóci, że nie może się spotkać, malo co nas nie zabije, wydłubie oczy, ale potem dwa magiczne słowa które całkowicie oglupiają tę rozmowę, powodując brak chęci na dalsze jej ciągnięcie "nie wiem". Czy ona przypadkiem nie ma okresu?
Wzięłam głęboki oddech powoli wypuszczając powietrze. Zamknęłam oczy, starałam sie rozluźnić.
- Już jesteśmy. - Powiedziała. Naprawdę nie poznałam wytwórni taty? Nie ważne. Odpięłam pas, po chwili wysiadłam z wozu. przed wejściem stał Rick, ochroniarz budynku. No i mój przyjaciel. Może to sie wydawać dziwne że przyjaźnie się z napakowanym facetem, w dodatku ochroniarzem. Pamiętam ten "szacun" w podstawówce i gimnazjum, kiedy Rick mnie odprowadzał do szkoły, bo tata nie mógł. Spędzał ze mna czas kiedy tata nie mógł się mną zająć.
-Rick!- zawołałam wielkiego człowieka. Odwrócił się.
-Mia? -Spytał zdziwiony.
- No a kto?- Odpowiedziałam śmiejąc się, chwilę później jego wielkie ramiona obejmowały moje drobne ciało. - Jest tata?- dodałam.
- Tak,u siebie. - Mężczyzna otworzył nam drzwi, weszłam więc do środka. O dziwo było tam pusto, kierowałam się w stronę schodów, windę omijałam szerokim łukiem ze względu na moją klaustrofobię. Mimo stękań, jęków i narzekania Hailey, wspinałam się na 8 piętro, gdzie znajdowało sie biuro taty, w którym najprawdopodobniej się znajdował. Chciałam zobaczyć jego minę, kiedy mnie zobaczy. Czy bedzie szczęśliwy, czy może zmieszany. Nie mam pojęcia, jednak mam nadzieję że brak informacji od strony Baldwin, na temat mojego powrotu, nic nie zmieni w jego życiu. W najgorszej sytuacji mogę nocować u Hailey.
Stanęłam przed szklanymi drzwiami, na ktorych widniał napis "Mr.Blue". Nie powiem, zastanawiałam się nad wejściem do środka. Nie przez strach, ale przez stres. Stresowałam sie jak cholera, jego reakcją.
- Proszę. - Niski głos mojego ojca, dobiegł zza drzwi, kiedy wreszcie w nie zapukałam. Trzęsącą sie ręką nacisnęłam klamkę.
- Cześć tato. - Starłam się brzmieć bardzo naturalnie. Jego oczy rozszerzyły się, odrazu wstał ze swojego skórzanego fotela i podbiegł do mnie mocno przytulając. Cieszyła mnie taka a nie inna reakcja. Ale jak to ja, zawsze rozmyślam nad każdą opcją, złą, dobrą, dziwną, bardzo dziwną, nierealną lub tak żałosną ze aż śmieszną.
-Dlaczego wróciłaś? -Spytał odrywając sie ode mnie. To brzmiało niezbyt dobrze, jednak wiem że nie chciał.
-Przez Justina. Plotki nie dają mi żyć, muszę sie dowiedzieć o co chodzi. Wiesz coś o tym? -Postanowiłam rozpocząć moją przygodę. Najpierw informacje, od rodziny i znajomych. Na końcu Justin. Następnie dokładna analiza i wreszcie działanie.
-Wiem wystarczająco. Siadaj.-Hailey chyba znudziła się moją upartą osobą i poszła gdzieś...pewnie do auta. No cóż, lepiej dla mnie. Tata spoważniał, jego głos stał się niski, a nawet smutny. Opowiedział mi typową historię normalnego chłopaka który poznał nieodpowiednich ludzi, jednak zwróciłam uwagę na kilka rzeczy. Dowiedziałam się że mój wyjazd bardzo dotknął Justina, przez co imprezy i "złe" zachowanie przyciągnęło tych ludzi. Jednak ta informacja nie jest tą która najbardziej mną wstrząsnęła. Jego relacje z Pattie prawie nie istnieją. Już do niej nie przyjeżdża, nie rozmawiają. Przerażała mnie świadomość że chłopak który zarabiał pod teatrem, dla mamy teraz z nią nie rozmawia. To ona go wychowała, to ona zaprosiła swoich znajomych muzyków, dzięki którym Justin tak świetnie teraz gra i śpiewa. To ona jest jego matką. Nie wspominając o Jazmyn i Jaxonie, z którymi Bieber spędzał każdą wolną chwilę. Ale w tym momencie nie ma żadnej chwili nawet by zadzwonić lub napisać głupiego sms'a. Te dwie informacje dotknęły mnie najbardziej. Hailey może mnie przez to znienawidzić, bo odechciało mi się zakupów, teraz chciałam sie spotkać z Pattie i zadzwonić do Justina.
- Widzimy się w domu? O której kończysz?
-Mia, słońce. Wrócę późno, około 2...3 w nocy. Przepraszam cię...
- W porządku tato. Nigdzie sie nie wybieram przez conajmniej rok. - Uśmiechnęłam się szczerze. Nie byłam zła, w sumie to ja też nie mam czasu. - Jadę teraz do Pattie, potem może na zakupy z Hailey. - Opowiedziałam tacie mój plan, sama nie wiem dlaczego, bo go to nie obchodzi, jednak zawzięcie słuchał. Przybiłam z nim żółwika, jak kiedyś. Zawsze tak robiliśmy, na pożegnanie, kiedy nam coś wyszło...
- Zadzwonisz do Justina?
- Tak, jak tylko wrócę do domu.- Tata pocałował mnie w czoło, wyszłam z budynku żegnając się również z Rick'iem. Hailey czekała przy samochodzie,tak jak myślałam nerwowo tupała nogą. Wysłuchałam jej narzekań, na temat mojego jakże długiego pobytu w studiu, po czym wsiadłam do auta ignorujac jej piorunujące spojrzenie. Kazałam dziewczynie jechać do Pattie. Denerowałam się tym spotkaniem, nie wiedziała jak się zachować. Z uśmiechem spojrzeć jej w oczy i zacząć główny temat mojej wizyty, czy może na poważnie, bez owijania w bawełnę powiedzieć o co mi chodzi. Mijając dobrze znane mi budynki, coraz bardziej się denerwowałam, ponieważ wiedziałam, że niedługo będziemy na miejscu. Godzina wskazywała 16:22, posiedzimy tam do 17, potem wynagrodzę Hailey czas jaki musiała mi poświęcić, w galerii. Kiedy Baldwin zatrzymała się przed małym domkiem, udawałam zamyśloną, żeby tylko przedłużyć mój pobyt w aucie. Dziewczyna szturnęła mnie w ramię, najwidoczniej dała się nabrać. Niechętnie wysiadłam z pojazdu, stanęłam przed drzwiami, Hailey widząc mój strach, zapukała. Niska brunetka pojawiła się przed moimi oczami, uśmiechnęła się szeroko, po chwili mocno mnie tuląc. Kobieta zaprosiła nas do środka, od razu zauważyłam wielki kominek, na którym znajdowało się pełno zdjęć Justina, z dzieciństwa, oraz przed kilku lat. Widać, że Pattie go kocha, mimo krzywdy jakiej jej sprawia, Justin nadal będzie dla niej osobą za którą miałby oddać życie. Hailey poszła do salonu, zajmując się telewizorem, natomiast ja i Pattie zajełyśmy kuchnię.
- Nie przyszłaś tu tylko żeby mnie odwiedzić prawda?- Nie spodziewałam się takiego powitania, ale to dobrze ze wie czego się spodziewam. Kobieta widząc moją zakłopotaną minę uśmiechnęła się ciepło, usiadła obok mnie przy wyspie kuchennej. Postawiła przede mną szklankę z sokiem pomarańczowym. Patrzała na mnie, uśmiechając się, dokładnie obserwowała moją twarz, jakby coś sie we mnie zmieniło lub miałaby coś z niej wyczytać. Jednak chyba moje zdziwienie nie pozwalało jej na to, wzięłam więc głęboki wdech i rozpoczęłam męczący mnie temat.
- Więc...odzywacie się do siebie? Widujecie czasem?- Pattie kiwnęła przecząco głową, nie chciałam tego.- Wiesz dlaczego?- Kobieta milczała, popijając nerwowo sok.- Chcę wam pomóc, a nie dam rady bez twoich informacji.- Brnęłam w to dalej. Tym razem ona wzięła głęboki wdech. Zaczęła swoją wersję od mojego wyjazdu, potem że Justin nie wiedział co robić, więc zaczął chodzić na imprezy. Historia jak każda inna, więc mogę być spokojna, że nikt nie wymyśla swoich wersji.
- Od tamtego czasu załatwiałam spotkania, małe koncerty żeby tylko nie chodził na te imprezy ale spotykał się z nimi mimo to. Martwiłam się o niego, kiedy poznałam tych ludzi...oni go zmienili. Mia nie mieszaj sie w to, oni są niebezpieczni.- Ostatnie słowa spowodowały przyspieszenie mojego tętna. Co miała na myśli mówiąc ze są niebezpieczni? Muszę dokładnie przemyśleć zanim coś zrobię.
Do 17:12 rozmawiałam z Pattie, spytałam też o Jazmyn, Jaxona ale i o Jeremy'ego. Powiedziała ze Justin spotyka się z ojcem i to dość często, zdażyło się nawet kilka wypadów razem do znanych klubów. Co do młodszego rodzeństwa nic na szczęście sie nie zmieniło i chłopak nadal sie z nimi spotyka, bawi.
Pożegnałam się z brunetką, już miałam wychodzić, kiedy złapała mnie za nadgarstek.
- Obiecaj mi ze się w to nie wmieszasz. - Patrzała mi prosto w oczy, prawie płacząc. Niestety musiałam jej odmówić, nie chciałam jej okłamywać, ale nie dałabym rady zostawić go z tym. To moja wina że jest tak jak jest i ja to naprawię. Kobieta pocałowała mnie w czoło, po chwili znikając za drzwiami. Zrobiło mi się smutno, ale ona chyba rozumie co mam na myśli robiąc coś takiego. Stałam tak patrząc się tępo w drzwi. Głośny ryk, samochodu przyjaciółki lekko mnie rozbudził. Wsiadłam do środka, zapięłam pas. Hailey znudzona patrzała na mnie czekając na nowy adres.
- Kerunek galeria.- Jej oczy otworzyły się szeroko. Dziewczyna ruszyła dość gwałtownie przez co poleciałam do tyłu. Miło jest patrzeć na uśmiechniętego przyjaciela. Postanowiłam zapomnieć na razie o Justinie i zająć się Hailey, w końcu również dla niej tu wróciłam.
Obeszłyśmy całą galerię, pod koniec jak zawsze lądując w Maku. Dziewczyna z siedmioma torbami, ja z trzema. Ona z jedną bułką i colą, ja z dwiema, shake'iem i mrożoną kawą. Jednak różnimy się w pewnych rzeczach. Blondynka nie miała dość zakupów, ale mój brak czasu oraz jej brak sklepów nie pozwalały nam na dalsze działanie...dzięki Bogu.
-Kiedy kolejne zakupy?- Spytała z pełną buzią jedzenia.
-Kiedyś... - Wyglądałam pewnie śmiesznie patrząc na nią skrzywiona, jednak to z niej śmieją sie ludzie. Modelka, idealne ciało, piękna twarz...a żre jak świnia.
Zapakowałyśmy torby na tylne siedzenia, chciałam poprowadzić jednak nie pozwolono mi. W tym jednak jesteśmy podobne że nie dajemy tak łatwo kierownicy. Nawet sobie. Zwłaszcza po moim przymknięciu oka, na tatę. Dałam mu raz, poprowadzić moje auto, chevrolet'a camaro. Niestety już do mnie nie wróciło. Płakałam gorzej niż małe dziecko w sklepie kiedy mama nie chce kupić mu lizaka, albo kiedy nowy telefon, świeżo odpakowany, strasznie drogi, wypadnie ci na kamienie, niszcząc przy tym dotyk. To był dla mnie cios w serce kiedy dowiedziałam sie że moje auto idzie na złom. Nie pytałam nawet o mojego tatę.
Wracając do domu znowu śpiewałyśmy, zwracając uwagę ludzi, śmiałyśmy się z siebie...i z ludzi. Czułam sie jak dawniej. Brakowało mi tego. Dojechałyśmy pod mój dom, pożegnałam się z Baldwin, zabierając przed tem torby. Otworzyłam drzwi, chowając zapasowy klucz na swoje miejsce. Weszłam jeszcze do kuchni, biorąc z lodówki karton soku pomarańczowego i poszłam na górę do swojego pokoju. Odstawiłam zakupy obok bagaży, załamałam sie kiedy przypomniało mi się że muszę się rozpakować i zadzwonić do Biebera. Wypiłam kilka łyków, usiadłam na miękkim łóżku, wyciągnęłam telefon. Strasznie trzęsły mi się ręce. Upiłam jeszcze kilka łyków, wybrałam numer chlopaka modląc się, żeby nadal byĺ aktywny. Zastanawiałam sie czy napewno nacisnąć zieloną słuchawkę, zrobiłam to po chwili.
- Halo?- Usłyszałam nieznany mi głos.
_____________________________
Witam.
Jak obiecywałam jest 1 rozdział, jest długi. Za błędy przepraszam ale pisze na telefonie, w dodatku o 2 w nocy a mam na 8 do szkoły.
Mam nadzieję że rozdział się podoba, czekam na komentarze!
Linki do wattpada, oraz do zwiastunu, przez który większość z Was pewnie tu trafiła znajdują się w opisie opowiadania :)
Za kilka dni Święta Wielkanocne, więc życzę Wam już smacznego jajka czy coś.
2 rozdział nie mam pojęcia kiedy, ale chcialabym dodawać je systematycznie.
Czekam na komentarze, jak się podoba, czy jest w miarę dobrze, czy macie jakieś uwagi, to bardzo motywuje!
Trzymajcie się ciepło i do następnego!
/ Simba

środa, 2 marca 2016

Prolog

My-Ludzie, jesteśmy dziwnymi istotami. Mamy różne zainteresowania, hobby, czujemy różne rzeczy: kochamy, smucimy się, złościmy. Poznajemy innych, niektórzy  z nich stają się naszymi przyjaciółmi. Popełniamy mnóstwo błędów. Jednych nie da się naprawić, jedynie złagodzić, ale drugie mogą zniknąć na długi czas. Jednak nic nie dzieje się samo, więc my musimy zadbać, żeby te błędy zniknęły. Mój przyjaciel, idol nastolatek z całego Świata, artysta, chłopak z ogromnym talentem, zaczynający od niczego, będący właśnie w najgorszej sytuacji dla każdego piosenkarza, Justin Bieber. Kto by pomyślał, że w ciągu trzech miesięcy, podczas mojego wyjazdu do Londynu, w celu rozwijania muzycznego i artystycznego hobby, może zmienić się tak wiele? Bieber-według plotek, niestety nasz kontakt zniknął w drugim miesiącu mojego pobytu w UK, więc plotki są moim źródłem informacji-na jakiejś imprezie, poznał kolegów, których nazywa "przyjaciółmi", każdy z nas ma taki okres w życiu, kiedy na jakiś czas popada w "złe towarzystwo". Według tych właśnie plotek, Justin jest w tym okresie życiowym. Ma za sobą pierwszy raz z ziołem, kreską i innymi tego typu rzeczami, alkohol tak samo. Jednak jak już mówiłam, to tylko plotki. Jestem właśnie w samolocie, mam zapięte pasy ponieważ za niecałe 5 minut ląduję. Wróciłam tu by dowiedzieć się  dokładnie o tej sprawie. Co tu się wyprawia, czy te plotki to prawda, albo chociaż po części. Rzuciłam pracę specjalnie dla Justina, chcę mu pomóc z tego wyjść. Jak tylko spotkam się z nim, dowiem paru rzeczy, pomyślę nad wszystkim i pomogę mu. Choćbym miała sobie wypruwać flaki, choćby miał mnie znienawidzić, wyjdzie z tego. Jest moim przyjacielem od dzieciaka, nie pozwolę mu się stoczyć. Nie będzie to łatwe zadanie, ale nie poddam się. Justin jest moim całym życiem.
_________________________________________________________________________________
Dzień dobry! 
Krótkie, bo krótkie...ale to tylko początek! 
Niedługo pojawi się pierwszy rozdział, nie będzie on taki krótki więc spokojnie :D Mam nadzieję, że mimo tego takiego wstępu jakoś polubicie tą historię. Pod następnym postem będzie kilka informacji, kilka linków i wgl.
Proszę piszcie w komentarzach czy przez taki prolog jakoś macie ochotę na tego ff, to bardzo motywuje ♥
Trzymajcie się ciepło i dziękuję za zainetesowanie c: /Simba