piątek, 20 maja 2016

Rozdział 2

-Halo?- Usłyszałam nieznany mi, męski głos.

-Justin?- Wypaliłam, po chwili żałując jednak, że nie rozegrałam tego inaczej.

-No nie do końca słonko.- Ostatnim słowem, załatwił sobie miejsce na mojej czarnej liście.- Przyjaciel Justina.

-Ta, przyjaciel.- Mruknęłam.

-Co powiedziałaś?- Starał się brzmieć groźnie.

-Nic.- Prychnęłam.

-Chciałabyś Justina...Jednak go nie dostaniesz kochanie. Fanki rzadko dodzwaniają...

-Mówiłem kurwa nie ruszaj mojego telefonu, nawet jak dzwoni...-Przerwał mu Justin, jego głos już poznałam, co bardzo mnie ucieszyło, ponieważ już zaczynałam wątpić w ciąg dalszy tej rozmowy. Przez szumy stwierdziłam, że Bieber odbiera swój telefon.

-Halo?

-Hej...-Przywitałam się.

-Mia?- Spytał po jakimś czasie. Moja ciało przeszły dreszcze, kiedy wypowiedział moje imię.

-Tak.- Przyznałam, wzruszając ramionami, będąc całkiem świadoma, że nikt tego nie widział.

-Kiedy wróciłaś?- Jego głos brzmiał bardzo pozytywnie. Bardzo nie to ucieszyło.

-Dzisiaj. Just...

-Musimy się spotkać.- Przerwał mi. Zaśmiałam się, ponieważ powiedział to dość szybko, przez co i niewyraźnie.

-Coś się stało?- Zdziwił się.

-Zrozumiałam "Musimy się pobrać".- Oboje wybuchliśmy śmiechem. Nigdy nie potrafimy porozmawiać poważnie.- Kiedy masz czas?- Spytałam- Na spotkanie.- Dodałam po chwili przypominając sobie wcześniejsze zdanie.

-Teraz!

-Ale jest...za dziesięć ósma.- Zerknęłam na godzinę, odsuwając telefon od ucha.

-No to na noc.- Oczy miałam jak pięciozłotówki, widząc swój syf w pokoju, wyobrażając sobie, że zgadzam się na jego przyjazd. Stwierdziłam jednak, że musi mu zależeć na tym spotkaniu, właśnie dzisiaj, więc zgodziłam się. Bieber miał być około 20:30, postanowiłam usunąć część rzeczy zagradzających mój pokój. Zabrałam się za zakupy, schowałam torby, wywalając przedtem ciuchy na łóżko. Ubierałam każde ubranie po kolei, patrząc dokładnie na siebie w lustrze.

-Dzień dobry.- Chłopak wparował do mojego pokoju, kiedy paradowałam w samym staniku i legginsach.

-JUSTIN!- Wypchnęłam chłopaka z pokoju, zamykając drzwi na klucz. Ubrałam jakąś koszulkę, z mojego łóżka, następnie wpuściłam chłopaka do z powrotem.

-Dobry wieczór jak już. Poza tym...jakżeś tu wlazł? Posiadam dzwonek do drzwi, więc proszę go używać.- Zaczęłam go ochrzaniać, ale przerwał mi obejmując mnie mocno.

-Tęskniłem jak cholera.- Odwzajemniłam uścisk. Poczułam męskie perfumy, te co zawsze. Rzadko je zmienia, ale udało mi się również wyczuć...zioło?

-Justin...- Niechętnie się odsunęłam- Paliłeś?- Spytałam. Jego oczy rozszerzyły się, a na policzkach pojawiły się rumieńce.- Nigdy nie paliłeś...dlaczego?- Nadal się nie odzywał.- Justin...Justin jeśli to oni, to...

-Po to tu wróciłaś?- Spoważniał.

-Tak.- Nie chciałam go okłamać w żaden sposób, zwłaszcza, w tym momencie.-Co się z Tobą dzieje?

-Co masz na myśli?- Zabrzmiało to co najmniej głupio.

-Człowieku, znam cię zbyt długo, jesteś dla mnie jak brat i wiem, że nigdy nie dopuścił byś się czegoś takiego!- Jak zwykle to mi pierwszej puściły nerwy. Chciałam mu w tej chwili wygarnąć to wszystko, ale zmienił się, więc nie wiedziałam jakby to się skończyło.

-Nie znasz ich. Ludzie się zmieniają.

-Masz rację. Całkowitą. Nie znam ich. Nie sądzę bym chciała ich poznać, widząc co zrobili z Tobą, nie wyobrażam sobie siebie po kilku spotkaniach.

-O co ci chodzi?- Chyba mnie nie zrozumiał.

-Justin do cholery jasnej chce dla Ciebie dobrze! Martwię się o ciebie, nie widujesz się już z Pattie!- Łzy napływały mi do oczu z każdym wypowiedzianym przeze mnie słowem. Nie obchodziło mnie już jak potoczy się dalej ja rozmowa. Wygarnęłam mu wszystko, czego dowiedziałam się od taty i Pattie. Że nie mieszka już z nią, nie rozmawia, że pali, ściga się, nadmiernie imprezuje. Że Jeremy jako jego ojciec powinien, zwrócić na to uwagę, a nie towarzyszyć mu w tym wszystkim.

-Mia...jest dobrze- Mówił spokojnie. -Oni są w porządku.

-Nie sądzę. Mydlą Ci oczy...

-Poznaj ich.- Podszedł do mnie, wycierając mi mokre policzki. Stałam zrezygnowana, ignorując zachętę Biebera.

-Wyciągnę Cię z tego.- Ostatnie słowo, jak zawsze należało do mnie.- A teraz...jesteś głodny? Może chcesz soku?-Podałam mu karton z sokiem pomarańczowym- Usiądź sobie, wybacz, ale muszę się rozpakować,ułożyć ciuchy i postawić wszystko na swoje miejsce.- Byłam zmęczona, więc zakończyłam naszą dyskusję. Justin nie protestował, usiadł na parapecie,obserwując każdy mój ruch, popijając od czasu do czasu sok. Tak zawsze kończyła się nasza sorzeczka. Zmieniałam temat, szukałam jakiegoś zajęcia żeby tylko przestać się kłócić.

-Co się tak gapisz?- Prawie skończyłam sprzątanie bałaganu jaki zrobiłam.

-Próbuję znaleźć coś, co się Tobie zmieniło.-Zmrużył oczy, mierząc mnie o góry do dołu.

-Aha, powodzenia- Wróciłam do zajęcia.-I co? znalazłeś coś?- Powiedziałam po 20 minutach,padając zmęczona na łóżko.

-Nie. Piękna jak zawsze.- Wyśmiałam go.- Uważasz inaczej?- Dodał.

-Uważam, że jesteś ślepy.

-Okłamujesz tylu ludzi, mówiąc coś takiego.- Wstał. Kierował się w moją stronę powoli.

-Mówiąc, że jesteś ślepy?- Spytałam nie do końca go rozumiejąc.

-Nie. Mówiąc, że nie jesteś piękna.- Tłumaczył.

-Nie mówiłam tak.- Wstałam.

-Ale miałaś to na myśli.- Nie dawał za wygraną. Szłam w stronę drzwi

-No i co z tego.- Wzruszyłam ramionami.- Jestem głodna.- Powiedziałam do chłopaka, naciskając klamkę. Justin zatrzymał mnie, odwrócił w swoją stronę. Patrzałam mu prosto w oczy.

-Jesteś piękna...-Przytulił mnie mocno. Staliśmy tak kilka sekund, w pewnym momencie zaburczało mi w brzuchu...- i głodna.- Puścił mnie, następnie otworzył drzwi, wskazując ręką coś w stylu "panie przodem", niczym gentelman. Posłusznie wyszłam, kierując się do kuchni.

- Musisz mi pomóc.- Zwróciłam się do bruneta.- Będę z tatą robić remont.- Wskazałam ręką salon.- Tylko że on nic nie wie, a muszę zrobić zakupy.- Podsumowałam.- Nie chce mi się gotować, może zamówimy pizzę?- Chłopak kiwnął głową twierdząco. Ta rozmowa była strasznie sztywna, a kompletnie nie wiedziałam jak mam to zmienić. Panowała totalna cisza.

- Across the ocean- Zaczął rytmiczne chłopak- across the sea...
Starting to forget the way you look at me now- Wystukiwał rytm w marmurowy blat wyspy kuchennej-
Over the mountains, across the sky
Need to see your face, I need to look in your eyes- Bieber uśmiechał się, powoli do mnie podchodząc. Ja natomiast cofałam się.
Through the storm and through the clouds...
Bumps in the road and upside down now...
I know it's hard babe to sleep at night- Chlopak widząc zmartwienie namalowane na mojej twarzy podbiegł do mnie i złapał mnie w talii-
Don't you worry, cause everything's gonna be alright-Patrzał na mnie nie przestając się uśmiechać- Be alright.- Chciałam go wyśmiać, prychnać mu w twarz, jednak uśmiechnęłam się tylko rzucając krótkie "dzięki".
Te słowa są ważne, chłopak wie o co mi chodzi. Jednak ci ludzie za bardzo namieszali mu w głowie, żeby zgodził się chociaż spróbować pokazać mu prawdę. Przynajmniej mam nadzieję, że taka jest prawda. Gdyby okazało się inaczej, wyjechałabym stąd i topiła w zażenowaniu, wstydzie i upokorzeniu. Może być tak albo inaczej i przyznaję że nie jestem gotowa na tę drugą opcję.

Wystukałam na klawiaturze numer pizzerii i zamówiłam dwie pizze. Powinny być za pół godziny, więc znowu wracamy do tej samej sytuacji w której słychać tylko zegar. Było coś około 21:00, przerwałam tę niezręczną ciszę i podałam Bieberowi listę z filmami które możemy obejrzeć. Zajęliśmy miejsca na pomarańczowej kanapie w salonie. Z pośród 20 filmów, Justin wybrał "Hotel Transylwania". Wiedziałam że to jego ulubiony film animowany i na pewno go nie zignoruje. Włączyłam film, w trakcie buforowania, wybraliśmy kolejny, a dokładnie Harrego Pottera. Długi maraton mojego ulubionego filmu i krótki, godzinny ulubiony film Justina. To zdecydowanie moje ulubione połączenie...no i pizza!
W ciągu tej godziny, działo się coś, za czym tęskniłam najbardziej. Mianowicie...śmiech. Oboje można powiedzieć że sikaliśmy ze śmiechu, już dawno nie czułam się tak dobrze.
Minęła ta jakże pozytywna godzina, a pizzy nadal nie było.

- Muszę zajarać.- Stwierdził brunet. Wstał, zabrał swoją kurtkę i najzwyczajniej na świecie wyszedł z domu. siedziałam na kanapie, analizując minioną sytuację. Oczy prawie mi wypadły, ze zdziwienia. Jego zachowanie było...nie na miejscu.
Dołączyłam po chwili do Biebera, patrząc na niego z bólem. Jak zawsze, kiedy oboje dobrze się bawimy, coś dosłownie się jebie.

- Dobrze się czujesz?- Zaczęłam.

- Tak...a co?- Wzruszył ramionami.

- A nic...- Wskazałam na papierosa, w jego lewej dłoni.

- Zabronisz mi palić?- Dodał. Miał racje, palenie co prawda zaszkodziło wielu osobom, ale to jego decyzja. Te słowa w sumie też wpływają na moje zachowanie co do sytuacji życiowej Justina, nie mogę się mieszać w jego życie. Ale... kto mi zabroni pomagać?

- Nie...natomiast proszę...tak na zapas...żebyś nie palił przy mnie.- Chłopak nic nie powiedział, kontynuował swoją czynność, a ja wróciłam do domu. Miałam ochotę w coś mocno uderzyć, sama nie wiem dlaczego. Wkurzyło mnie jego zachowanie? Że mówi prawdę? Jak widać tak. Usiadłam przed telewizorem, włączając film. Czekałam na zbuforowanie i na powrót przyjaciela.

- Pizza przyjechała.- Chłopak wrócił po 5 minutach, z dwoma parującymi kartonami. Szybko ale nie na długo zapomniałam o wszystkim "ważnym" i wreszcie na spokojnie zajęłam się jedzeniem i filmem.

- Jest już 4:20 chodź spać.- Powiedział chłopak, zmęczony patrzał na mnie błagalnie.

-Zostało jeszcze 15 minut...i jedna część.- Stwierdziłam wracając do oglądania. Po 10 minutach spojrzałam na przyjaciela który...spał. Klepnęłam go w ramię, po czym się przebudził.

-5 minut, wytrzymaj frajerze.- Bieber uśmiechnął się lekko. Ponownie wróciłam do oglądania, poczułam rękę chłopaka na moim brzuchu, a jego głowę na ramieniu. Nie spał, mimo że chciał. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.

-Idź do mojego pokoju, ja tu ogarnę i zaraz przyjdę.- Powiedziałam, natomiast Justin nawet nie wstał, tylko patrzał co robię. Olałam więc jego zachowanie i kontynuowałam sprzątanie. Wyłączyłam telewizor, wyrzuciłam kartony po jedzeniu, szklanki odstawiłam do zmywarki. Zgasiłam światło, przedtem czekając aż Justin ruszy się z kanapy.

Bieber zdjął koszulkę oraz spodnie, po chwili był już w moim łóżku. Mimo częstego widoku umięśnionego brzucha Biebera, nadal robił na mnie wrażenie, nie codziennie widzi się takie rysy.
Zabrałam piżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam ciało żelem truskawkowym, a włosy cytrynowym head and shoulders. Osuszyłam ciało ręcznikiem, następnie przeniosłam się do umywalki w celu zmycia makijażu oraz umycia zębów.

- Możesz wejść- powiedziałam wchodząc do pokoju. Bieber wstał z łóżka następnie wszedł do łazienki. Chłopak miał tam swój żel, szczoteczkę, a nawet maszynki do golenia czy perfumy. Bywał tu dość często, więc zaproponowałam mu odstawienie kilku rzeczy u mnie widząc ile brał ze sobą toreb na jedną nockę. W czasie wieczornej toalety przyjaciela, pościeliłam nam łóżko, chwilę później już się w nim znajdowałam. Po około 15 minutach Justin wyszedł z pomieszczenia, od razu można było wyczuć męski żel pod prysznic. Bardzo przyjemny zapach, nie mocny, nie odrzucający...taki...idealny. Brunet dołączył do mnie, nie zdążył jednak dobrze się ułożyć ponieważ przypomniałam mu o dość istotnej rzeczy.

- Światło się samo nie zgasi...- Oszczędziłam mu przezwiska. Chłopak mruknął leniwie, ale wstał posłusznie i zgasił światło. Dołączył do mnie przytulając się. Obiął ręką moją talię. Nie odepchnęłam go, ponieważ było to dość przyjemne. Nie powiem jednak czułam się trochę dziwne bo w końcu Justin jest moim przyjacielem a nie chłopakiem.

- Nie martw się o mnie, wszystko jest w porządku.- Brunet powiedział cicho, nachylając się nade mną.- Musisz ich poznać.- Przypomniał mi o kolegach.- Dobranoc Shawty.- Chwilę jeszcze myślałam nad jego słowami, po czym zasnęłam.

Obudziłam się około 12:00, obok mnie nie było Justina. Stwierdziłam, że siedzi z tatą w kuchni albo salonie. Wstałam, wybrałam z szafy bieliznę, legginsy i czarną koszulkę na ramiączkach z białym napisem "//YOU LOOK SO COOL//". Włosy związałam w kucyk i poszłam do łazienki.

-Hej- Powiedziałam wchodząc do kuchni. Tata uśmiechnął się do mnie szczerze.- Gdzie jest Justin?- Spytałam, kiedy zorientowałam się, że nie ma go też w salonie.

-Jego koledzy dzwonili, wyszedł jakąś godzinę temu.

-Oh...-Mruknęłam. Ciekawiło mnie co ważnego musiało się stać, że Justin był im aż tak potrzebny? Może nie spodobało im się, że "porwałam" go na noc, bo przecież mogli w tym czasie bawić się na jakieś imprezie. Nie wiem, tak samo jak nie wiem czy chcę ich w ogóle poznać. Dwie osoby: tata i Pattie, bo Hailey niezbyt się wysiliła i nie opowiedziała mi o swojej przygodzie. W każdym razie tata i Pattie, nie są do nich pozytywnie nastawieni, a Justin? Kumpluje się z nimi, nie widzi w nich wad, są dla niego jak rodzina, bo zajmują się nim, rozpieszczają na swój sposób, stawiając procentowe napoje na imprezach, załatwiając mu darmowe wejścia, nowe auta i inne. Życie idealne, więc czemu miałby z tego zrezygnować?- Jak skończysz to się zbieraj.- Dodałam.

-Słucham?- Spytał przedtem o mało co nie krztusząc się kawą.

-Jedziemy na zakupy...-dodałam- Musimy wyremontować ten dom tato...- Brunet rozejrzał się i przyznał mi rację. Zdałam sobie sprawę że to ja mam więcej do roboty bo nawet nie zaczęłam robić sobie śniadania. Najszybszym daniem były płatki z mlekiem, jednak miałam ochotę na coś słonego więc wybrałam kanapki. Wyjęłam z lodówki masło, ser z dziurami i pomidora, posmarowałam ciemny, pełnoziarnisty chleb, masłem, dodałam resztę składników, przyprawiłam solą i pieprzem i wreszcie zajęłam się konsumpcją. Tata jeszcze podał mi szklankę z sokiem pomarańczowym.

- Widzimy się za pół godziny...- Pobiegłam do swojego pokoju. Wzięłam do ręki torbę i zaczęłam do niej pakować najpotrzebniejsze rzeczy takie jak: portfel, kosmetyczka, podpaski, ładowarka itd. Weszłam szybkim krokiem do łazienki, stanęłam przed lustrem, patrzałam na swoją twarz nie wiedząc co z nią zrobić. Zaczęłam od umycia zębów, następnie makijaż, w związku z tym że moja cera jest wyjątkowo ładna, nie potrzebowałam podkładu. Użyłam tylko korektora pod oczy. Porządnie wytuszowałam rzęsy, tuszem pogrubiającym. Mój makijaż był gotowy. Poprawiłam jeszcze kucyka, następnie zabrałam torbę i zeszłam do taty.

- Gotowy?- Spytałam zdziwiona widząc jak biega z kąta w kąt...

- Widziałaś mój portfel?- Panikował.

-Może sprawdź w tylnej kieszeni...- Tata automatycznie złapał się za tyłek...- Albo na kanapie- Dodałam znajdując zgubę.

-Dzięki córcia.- Mężczyzna pocałował mnie w czoło. Wyszliśmy z domu, zamykając go na klucz, tata jeszcze tylko włączył alarm.

- Minęła godzina a my mamy dopiero farby...- Narzekał

- Tato... remont to nie taka prosta sprawa. Jesteś facetem i powinieneś o tym wiedzieć.- Dodałam kręcąc się między regałami.

- Mia, od czasu śmierci twojej mamy stałem się w połowie facetem, a kiedy wyjechałaś jestem już wrakiem faceta.- Ten temat jest dla mnie zbyt ciężki, ale przecież nie mogę zabronić mu rozmawiania o mamie - jego żonie - wspominać jej...kurwa powinnam się ogarnąć z moimi słabymi punktami, bo wydaje mi się, że 80% mojego życia to słabe punkty.

- Dlaczego?- Postanowiłam pokonać siebie i ciągnąć to dalej.

-...Zepsute szafki, cieknący kran, pająki, myszy... Niby nic, ale Twoja mama była kruszynką i czułem się jak jej osobisty Batman. Ty byłaś za mała wtedy na takie rzeczy, kiedy miałaś 17 na karku to wyjechałaś... i Batman odszedł na emeryturę...

- Oojj tato... ale teraz wróciłam, a ty nie jesteś taki stary... masz dopiero... Ile ty masz lat?

-31 Mia...Nie wiesz ile mam...

- No...więc Batman może powrócić i pomóc swojej córce w remoncie naszego domu...- Przerwałam mu.- Dobrze, Batmanie to teraz mi powiedz... czy mamy w domu narzędzia?- Dodałam

- Tak, w garażu mamy wielką szafkę z narzędziami.- Odpowiedział dumnie

-Okay, najwyżej się coś dokupi.- powiedziałam patrząc na wiertarki i wkrętarki.

Co teraz?- Zapytał tata.

-Kafelki. Do kuchni czerwone, białe i czarne na podłogę, a do łazienki "kawa z mlekiem" i też czarne na podłogę. Do salonu szara farba i ciemne panele na podłogę, do tego jeszcze fajne meble i jakieś ozdoby.-Odpowiedziałam. Mam nadzieję na zrozumiał. Za remont zabiorę się za jakiś czas bo w końcu trzeba gdzieś schować ważne trzeczy jak np. Rachunki, zdjęcia, telewizor j wiele innych.
Poszliśmy do kasy, tata zapłacił za zakupy. W drodze do kolejnego sklepu tym razem meblowego, postanowiłam dowiedzieć się czemu Bieber tak wcześnie wyszedł. Wybrałam jego numer w telefonie.

- Halo?- Odebrał.

- Hej...Czemu mnie nie obudziłeś?- Nie wiedziałam jak zacząć.

- Wstałaś dopiero?- Spytał zdziwiony.

- Nie, jeżdżę od jakiejś godziny po sklepach z tatą. Dlaczego tak wcześnie wyszedłeś?- Wytłumaczyłam.

- Chłopaki do mnie dzwonili. Właśnie, robisz coś dziś wieczorem?- Zastanawiałam się czego ode mnie dzisiaj chce, no ale zgodziłam się na spotkanie.- Super, weź Hailey. Bądźcie u mnie około 19:00.

- Czekaj, co to za spotkanie? Jakaś impreza?- Nie wiedziałam nic o przyszłym wydarzeniu, więc wolałam się spytać.

- Zobaczysz.- Ta odpowiedź tylko mnie wkurzyła. Chłopak rozłączył się po chwili. Wybrałam więc numer przyjaciółki i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Przypomniałaś sobie o mnie?- Przywitała się Baldwin.

- Bieber robi jakąs imprezę, spotkanie, nie wiem, powiedział że mamy być u niego o 19:00- Olałam przyjaciółkę i zaczęłam swoje.

- Spoko, lubię imprezy. Będę po ciebie o 18:30. Załóż coś fajnego.- Dziwiła mnie taka reakcja przyjaciółki, jednak świadomość, że jest dziwną osobą trochę mnie uspokoiło. Postanowiłam nie przejmować się zachowaniem Baldwin i cieszyć z tego, że nie musiałam jej namawiać. Była godzina 14:19, miałam jakieś cztery godziny na znalezienie jakiejś...sukienki? Niee...postawię na coś eleganckiego, ale wygodnego. W końcu to zwykła domówka.

-Wybierasz się gdzieś?- Spytał tata parkując przed sklepem meblowym.

-Tak, Justin mnie zaprosił. Spoko, nie będę długo siedziała...- Powiedziałam wysiadając.Tata tylko skinął głową. Po większym zastanowieniu postanowiliśmy się tylko rozejrzeć. Zapisałam wybrane meble w notatniku w telefonie i po dwóch godzinach mogliśmy wracać do domu. Od razu pobiegłam do siebie. Szukałam w szafie czegoś odpowiedniego, do spotkania, jak i do pogody. Jakoż że był początek października, to było dość ciepło, więc postawiłam na biały crop top z nadrukiem, do tego jeansowe podarte szorty ze złotymi ćwiekami na tylnych kieszeniach, szara narzuta a na nogi białe converse. Włosy rozpuściłam i pofalowałam lekko lokówką. Poprawiłam makijaż, dodając kreski. Byłam gotowa. Miałam jeszcze godzinę do przyjazdu przyjaciółki. Ciekawiło mnie co takiego wymyślił Bieber, ale ostatnio imprezy stały sie jego codziennością więc może po prostu chciał żebym mu towarzyszyła...no i Hailey też.

Od:Hailey
Czekam przed domem xx

Równo o 18:30 dostałam sms'a od przyjaciółki. Ucieszyła mnie punktualność dziewczyny. Zabrałam torbę i weszłam na dół. Powiedziałam tacie ze wychodzę. Blondynka była ubrana...wyjątkowo normalnie. Nie miała żadnej wzywającej sukienki ani dekoltu. Jakichś kolorów które przyciągają wzrok. Jedynie wysokie szpilki około 10 centymetrów mnie nie zdziwiły. Dziewczyna była ubrana bardzo ładnie, elegancko ale z umiarem. Modnie ale po swojemu. Luźna granatowa bluzka na ramiączka wystawała delikatnie z krótkiej białej koronkowej spódniczki. Na to biały też luźny sweterek, a na nogi czarne wysokie szpilki. Włosy miała rozpuszczone i pofalowane co dawało jeszcze lepszy efekt "wow!". Jej makijaż składał się z granatowego i czarnego cienia do powiek i tuszu do rzęs. Wszystko dobre się łączyło. Zmierzyłam dokładnie przyjaciółkę kiwając twierdząco głową.

- Żeś się odwaliła...no nie powiem...- Wsiadłam do auta. Po drodze rozmawiałyśmy o naszych strojach, o pogodzie, o kolejnym wypadzie na miasto, moim remoncie...o byle czym, byle tylko skrócić jakoś naszą podróż do Justina.

Obie wysiadłyśmy z wozu. Stałam w bezruchu wpatrzona w dom Biebera. Zdziwił mnie widok braku pojazdu chłopaka na podjeździe, no ale od czego są garaże. Ale bardziej zdziwiły mnie zgaszone światła. Wszędzie było kompletnie ciemno.

- Wiesz coś o tym?- Spytałam przyjaciółki.

- Niby skąd?- Wyraz jej twarzy był podobny do mojego przez co stwierdziłam że faktycznie nic nie wie. Serce zaczęło mi mocniej bić, bo gdyby Justin miał odwołać to wszystko to dałby mi znać.

- Nie podoba mi się to.- Wyjęłam z kieszeni w torbie gaz pieprzowy bo mój scyzoryk jest gdzieś na dnie. Ruszyłam w kierunku domu.

- Stój!- Zatrzymała mnie blondynka.- Zostań tu. Zobaczę czy drzwi od tarasu są otwarte. Daj mi scyzoyk.- To było dziwne. Ona coś wie, ale zostawiłam to dla siebie. Po dłuższym grzebaniu w torbie znalazłam i dałam jej ten scyzoryk i pozwoliłam odejść. Poczekałam 20 sekund i ruszyłam za Baldwin. Dziewczyny nie było, a drzwi tarasowe były zamknięte. Przestraszyłam się. Zaczęłam się nerwowo rozglądać w poszukiwaniu przyjaciółki lub kogokolwiek kto mógłby jej coś zrobić. Chciałam wrócić do auta, jednak około 20 metrów ode mnie stała postać mężczyzny, poznałam płeć po umięśnionej sylwetce. Serce zaczęło mi bić mocniej, ścisnęłam bardziej gaz. Mężczyzna ruszył w moim kierunku, z moich ust wydobyło się ciche "o kurwa". Bez zastanowienia ruszyłam w stronę drzwi tarasowych. Nie chciałam się odwracać ale byłam pewna że...ten ktoś za mną biegnie. O dziwo drzwi były otwarte. Zamknęłam je odrazu, oddychałam nierówno i szybko. Chciało mi się płakać nie wiem dlaczego. Gdy odsunęłam się od drzwi, światło nagle się zapaliło, przez kompletną ciemność na dworze i nagłe światło zostałam na chwilę oslepiona, jednak słuch miałam dobry.

- NIESPODZIANKA!!!

____________________________________________________________________

Dzień dobry!
Dłuuuugo nie było rozdziału, bardzo długo. Przepraszam za nieobecność ale nie mam jakoś weny, nie czuję tego ff, ale nie usunę go, bo chcę to robić. Lubię pisać i mam nadzieję że uda mi się napisać chociaż do 10 rozdziału.
Ale dość gadania.

Bardzo mnie ucieszyły wyświetlenia, i gwiazdki, ale brak komentarzy absolutnie nie motywuje!
Proszę nawet o kropkę! Żebym wiedziała że ktoś jest na bieżąco i czyta te moje głupoty!
Nie będę narzekać jeśli pojawią się dłuższe komentarze, a nawet jeśli napiszcie jakieś uwagi, bo może coś się źle czyta, coś nie tak.
Dopiero zaczynam więc piszcie śmiało!
Sama zauważyłam rzeczy które będę starała sie poprawić więc oby się udało.

DOBRA!
Zapraszam do komentowania, udostępniania, a jeśli jeszcze nie widziałeś/aś zwkastunu do tego opowiadania, to zapraszam do linków podanych w opisie opowiadania

Dziękuję że wpadłeś/aś!
Do następnego
/Simba