Obudziłyśmy się trochę po jedenastej. A konkretnie obudziły nas zapachy gotującego się zapewne obiadu.
Niechętnie wyszłam z ciepłego łóżka i podeszłam do okna. Zwinęłam siwe rolety, po chwili słońce wleciało śmiało do pokoju oślepiając mnie jak i Hailey która automatycznie mruknęła. Uśmiechnęłam się na ten dźwięk. Miała bez wątpienia kaca. Zapach dochodzący z dołu nie pozwalał mi się na niczym skupić. Byłam strasznie głodna. Wyjęłam z szafy czarny T-Shirt z szarym nadrukiem, jasne podarte jeansy i bieliznę, następnie weszłam do łazienki zrobić ze sobą porządek.
Niechętnie wyszłam z ciepłego łóżka i podeszłam do okna. Zwinęłam siwe rolety, po chwili słońce wleciało śmiało do pokoju oślepiając mnie jak i Hailey która automatycznie mruknęła. Uśmiechnęłam się na ten dźwięk. Miała bez wątpienia kaca. Zapach dochodzący z dołu nie pozwalał mi się na niczym skupić. Byłam strasznie głodna. Wyjęłam z szafy czarny T-Shirt z szarym nadrukiem, jasne podarte jeansy i bieliznę, następnie weszłam do łazienki zrobić ze sobą porządek.
-Wstawaj!- Rzuciłam w
przyjaciółkę pudełkiem aspiryny. Dziewczyna jedynie jęknęła z bólu jaki
jej sprawiłam głośnym krzykiem...i zapewne pudełkiem leku który trafił
ją w głowę.- Czekam na dole pijaku.
- Dzień dobry.- Powiedziałam do taty, wchodząc do kuchni.- Co tam robisz?
- Ryż z warzywami. Twoje ulubione.
-O jaaaa!- Pobiegłam do
taty niczym na obcasach i przytuliłam.- Kiedy gotowe?- Spytałam nie
wiedząc czy jest sens robić jakieś późne śniadanie.
- 15 minut.- Wskazałam
"okejkę" po czym nalałam wody do szklanki i postawiłam na stole czekając
na przyjaciółkę. Jakiś czas później zeszła. Widząc przezroczystą ciecz
od razu otworzyła pudełko z lekiem wrzucając dwie tabletki które po
chwili zaczęły musować. Biedna złapała się za głowę. Dźwięk smażonych
warzyw i mięsa sprawiał jej ból. Nie powiem rozbawił mnie ten widok.
Odrazu przypomniał mi się wczorajszy wieczór. Trzeba odebrać auto. No i
dzisiaj jadę z Justinem na te wyścigi. Wcale mi się nie chciało. Ale
może wydarzy się coś ciekawego? Od czasu mojego przyjazdu nie miałam
okazji pobyć tylko z tatą. Obejrzeć filmy, obejść się popcornem, pogadać
na dziwne tematy, albo wyjść na zakupy. Te ciuchowe. Te w których córki
przymierzają ciuchy a ojcowie decydują i płacą. Brakowało mi tego. Mam
nadzieję że najbliższe dni będę mogła poświęcić właśnie tacie.
Nasze leżakowanie w salonie przed telewizorem przerwał charakterystyczny dźwięk smsa
OD: Justin
Mam nadzieję że nie zapomniałaś o dzisiejszym wyścigu. Będę po ciebie o 20:00. Do zobaczenia Shawty.
Mam nadzieję że nie zapomniałaś o dzisiejszym wyścigu. Będę po ciebie o 20:00. Do zobaczenia Shawty.
Shawty...lubił tak do mnie mówić. Szczerze mówiąc nie przeszkadzało mi to, a nawet...było to całkiem urocze.
-Kto to?- Spytała blondynka.
-Justin...napisał, żebyś
nie zapomniała o aucie.- Skłamałam. Nie chciałam jej oszukiwać ale nie
mogę jej ze sobą zabierać. Ona jest typem imprezowiczki. Kto wie jakby
to się skończyło.
-Cholera!- Dziewczyna uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
-Obiad!- Chwilę później
zawołał tata.Ucieszyłam się. Strasznie lubiłam to danie. Było idealne!
Nie czekając na przyjaciółkę wybiegłam z pokoju, parę sekund później
siedziałam już przy stole. Moje zachowanie przypominało 5 latka, ale
tata uśmiechnął się szeroko, przez co nie czułam się niepewnie ani
trochę.
~*~
Dochodziła piętnasta,
nie mając pojęcia co robić postanowiłyśmy pójść na plażę. Do zachodu
jeszcze kilka godzin, ale to nas nie zatrzymuje. Pobiegłam do pokoju
spakować potrzebne rzeczy i przebrać się w krótkie spodenki. Wychodząc
powiedziałam tacie gdzie idziemy, oraz że wychodzę z Justinem o 20 i
będę u niego spała. Nie miał nic przeciwko, jednak wiem, że wolałby
spędzić ten czas ze mną. Też bym w sumie tak wolała, jednak nie wypada
odmówić.
Na plaży było prawie
pusto, na prawo grupka studentów rozpaliła ognisko, słychać było muzykę i
głośne śmiechy. Widać dobrze się bawili. Na lewo zakochana para szła
wzdłuż brzegu, gdzieś dalej jakaś pani bawiła się z psem. Usiadłyśmy "na
tyłach" plaży, nie rozmawiałyśmy. Po prostu patrzyłyśmy się tępo na
ludzi, morze, mewy, popijając mrożoną kawę za 3 dolary, kupioną w barze
na plaży. Bawiłyśmy się piaskiem jak małe dzieci.
-Pamiętasz tamte klify?-
Hailey przerwała nam tę ciszę. Wskazała na strome klify po prawej
stronie. Skakał z nich jakiś chłopak.- Też tak skakałyśmy. Wtedy o mało
co się nie zabiłam- Zachichotała cicho. Przytaknęłam jedynie na słowa
blondynki.
-A pamiętasz tam-
wskazałam na lewo- Kiedyś były tam konie. Zawsze kiedy tu
przychodziłyśmy, wypożyczałyśmy dwa, ja czarnego, ty białego. Zawsze.
Szkoda że już ich nie ma.- Teraz Baldwin przytaknęła. Siedziałyśmy tak
wspominając nasze dzieciństwo. Kiedy Ley budowała babki z piasku a
Justin je zdeptał. Hailey płakała, a ja goniłam Biebera. W końcu sam się
przewrócił a ja włożyłam mu garść piasku do buzi.
To były cudowne czasy, szkoda że już nie wrócą.
Godzina wskazywała
19:17. Musiałam wracać żeby zdążyć na czas. Co prawda przebierałam tylko
spodenki spowrotem na poprzecierane jeansy i ewentualnie poprawię
makijaż i kucyk. Znając mnie wyrobię się idealnie na przyjazd Justina.
Wstałam więc i otrzepałam się z piasku.
-Sorka...- powiedziałam czując na sobie ciężar i ciepło innego człowieka.
-Spoko.- Był to przystojny, wysoki brunet. Mam wrażenie że już go kiedyś spotkałam.
-Spoko.- Był to przystojny, wysoki brunet. Mam wrażenie że już go kiedyś spotkałam.
-Ummm...czy my się kiedyś nie...
-Imprezka u Biebera? -Przerwał mi. Miał delikatny głos jak na faceta, ale pasował mu.
-A...może- zmrużyłam oczy chcąc przypomnieć sobie tamten wieczór.
-Jestem Tyler. -Chłopak podał mi rękę.
-Malia- Odwzajemniłam
uścisk.- Jesteś w tej jego grupce?- Powiedziałam prosto z mostu, ale
chyba nie przeszkadzały mu moje bezpośrednie pytania i wypowiedzi.
-Tak. Jestem jednym z
ośmiu.- Zaśmiał się cicho. Kolejny wydaje się być w porządku.-Dzisiaj
jest wyścig. Będziesz?- modliłam się żeby Hailey tego nie słyszała.
Odwróciłam się dla bezpieczeństwa. Dziewczyna stała przy barze uważnie
mnie obserwując.
-Tak...właśnie idę się szykować. A ty będziesz?- Czułam się jakbym rozmawiała ze starym znajomym.
-Zawsze jestem.-
Odpowiedział. Cały czas się lekko uśmiechał, patrząc mi głęboko w
oczy.-W takim razie..do zobaczenia.- Przytaknęłam jedynie i razem z
Baldwin ruszyliśmy do domu.
-Kto to był? Idziesz gdzieś dzisiaj?- Zadawała pytania jedno po drugim.
-Tak, kolega Justina, tak wychodzę.
-Gdz...
- Do Justina. Ty idziesz ze mną, ale ja zostaję.- Odpowiadałam zanim skończyła a nawet zaczęła pytania.
-Po...
- Ty odbierasz auto, ja wychodzę z Justinem.
-Dlaczego...
- Bo chcę z nim pogadać
na sama wiesz jaki temat.- Znowu skłamałam. Gdybym powiedziała jej o
wyścigu pewnie wkręciłaby się jakoś i nie dawała spokoju do końca życia.
-Ughh...znowu zawracasz
mu dupę, zamiast cieszyć się powrotem. Dziewczyno wyjdźcie gdzieś i
spędźcie miło czas nie gadając tylko o jednym. Czaisz? Jutro wieczorem
albo po jutrze rano zadzwonię i zdasz mi relacje a teraz idziemy do
domu.- Biedna dziewczyna nie miała zielonego pojęcia jak jest. Ale wolę
kiedy jest nieświadoma swojej wiedzy.
Nim się obejrzałyśmy
byliśmy pod domem. Zaczęło się ściemniać, robiło się chłodno. Ponownie
zmieniłam swój outfit, poprawiłam makijaż i fryzurę, spakowałam do torby
potrzebne mi rzeczy. Schodząc po schodach usłyszałam rozmowę Hailey z
moim tatą.
-Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się o nią martwię.-
-Nie ma potrzeby Panie Blue...
-Za każdym razem gdy wychodzi, z Justinem, czy nawet z Tobą, zaczynam myśleć, że może już nie wrócić...
-Proszę Pana...Justin
mimo aktualnej sytuacji nigdy nie pozwoli, żeby coś jej się stało. Nawet
jeśli by się pokłócili, to i tak skoczy za nią w ogień. Ja tak samo.
Może Pan być spokojny.
-Boję się, że ją stracę...tak jak straciłem Monicę.
-Jeszcze dużo czasu
minie, zanim się pożegnacie...- Nie wiedziałam kompletnie co robić.
Wejść do pokoju teraz i przyłączyć się do tej rozmowy, czy głośniej
zejść ze schodów, żeby dać im znak, że idę? Mój tata się o mnie martwi.
Zostałam mu tylko ja. Znaczy...ma jeszcze Hailey. Jestem jego jedyną
córką, to oczywiste, że boi się, że go opuszczę. Po śmierci mamy zaczął
dawać mi szczególną dawkę miłości rodzicielskiej. Po powrocie do domu,
oleję Hailey, Justina i kogokolwiek, kto będzie chciał poświęcić ze mną
swój jakże cenny czas, i po prostu spędzę z tatą kilka dni. Może nawet
wreszcie zabierzemy się za ten remont. Postanowiłam więc wybrać opcję
numer dwa i po prostu udawać, że nie słyszałam tej rozmowy. Stawiałam na
schodach cięższe kroki, w dodatku postanowiłam pogrzebać bezsensu w
torbie, że niby czegoś szukam.
-Ohh...jest.- Wyjęłam z
niej telefon, uśmiechając się dumnie. Dwie pary oczu skierowane były ku
mojej osobie.- Idziemy? Bieber już czeka..- Pokazałam im wiadomość od
chłopaka. Przyjaciółka chwilę później stała obok mnie.
-Bawcie się dobrze!
Uważajcie!- Tata jeszcze krzyknął, na pożegnanie. Odwróciłam się,
uśmiechnęłam szczerze i pomachałam. Po chwili zniknęłam za drzwiami.
Zostałam oślepiona przez flesze aparatu. Paparazzi. Przecież Justin dla
mnie jest przyjacielem, ale dla nich...to JUSTIN BIEBER!
Piosenkarz...gwiazda...W dodatku jego sytuacja życiowa nie pozwala im
nie zrobić choć jednego zdjęcia! Kiedy się ocknęłam, ruszyłam biegiem do
auta Biebera, który ruszył od razu, kiedy tylko zamknęłam drzwi.
-Kurwa!- Zgaduję, że
chłopak się zdenerwował. Justin jechał coraz szybciej. Nie powiem,
lubiłam szybką jazdę, ale nie w terenie zabudowanym!! Chciał zgubić
fotografów, którzy chyba dawno go nie widzieli...albo to ja nie
widziałam dawno ich...W każdym bądź razie jazda nie była przyjemna, ale
ufałam mu i wierzyłam że dojedziemy cali.
Byliśmy na miejscu,
dziewczyna nie czekając na nic, pożegnała się ze mną i Bieberem,
odbierając przy tym kluczyki do swojego auta. Po czym odjechała. My
mięliśmy jeszcze chwilę wolnego więc weszliśmy do domu Justina, który
jeszcze ogarnął coś u siebie w pokoju.
Wyścig zaczynał się o
20:30. Justin chciał być tam przed czasem więc jak tylko się ogarnął
wyszliśmy z domu. Bieber pobiegł do garażu, chwilę później wyjechał z
niego srebrnym Nissanem Skyline GTR. Z takim autem Justin nie może być
ostatni w tym wyścigu. Bieber widząc moja minę uśmiechnął się szeroko.
Nie czekając długo wsiadłam do tego cudownego wozu.
Dojechaliśmy na miejsce w
niecałe 10 minut. Na ogromnym placu dość daleko od miasta, było tysiące
ludzi. Było dość jasno ze względu na światła i neony, głośno bo każdy
tutaj z kimś rozmawiał, silniki aut warczały, skąpo ubrane dziewczyny
pucowały prawie każde auto. Większość chłopaków tutaj było umięśnionych.
Kilkudziesięciu zwracało uwagę na wyzywające pozy dziewczyn które
pewnie czekają na jakieś komentarze lub gwizdy. Kiedy Justin zatrzymał
auto na swoim miejscu - obok jego kumpli którzy już na niego czekali -
zbiegło się pare dziewczyn, które już zaczęły robić swoje. Kilka z nich
nawet kleiły się do Biebera. Patrzyłam na to z obrzydzeniem...czułam
się...zazdrosna?
-Mia!- Usłyszałam znany mi głos, gdzieś za mną.
-Tyler!- Przytuliłam chłopaka.- Bierzesz udział? Czy towarzyszysz?
-Dzisiaj towarzyszę.
Następnym razem. Moje auto jest trochę...uszkodzone.- Zaśmiałam się.
Wyobraziłam sobie jak to auto musi wyglądać.
-Znacie się?- Dołączył do nas Bieber.
-Tak...poznaliśmy się na plaży
- Rzeczywiście fajne
miejsce...- Jego twarz nie pokazywała żadnych emocji.- Niedługo się
zacznie. Chodź.- dodał po chwili i pociągnął mnie za sobą.- Będziesz mi
kibicować?- Pokiwałam twierdząco głową.- Spoko, nic ci się tu nie
stanie. Ludzie wiedzą, że jesteś tu ze mną więc nie masz się czego bać
Shawty.-Chłopak pocałował mnie w czoło.- Muszę jechać.- Pstryknął w
stronę chłopaków, którzy po chwili pojawili się dookoła mnie. Spodobało
mi się, że miałam taka obstawę, ale ufałam tu tylko dwóm z ośmiu. Nie
ukrywałam, bałam się trochę tego wyścigu. Nie wiedziałam co może się
stać. Nie wiedziałam kim są ludzie na tym placu, kto jest spoko, a kto
nie, kto jest wrogiem Justina, a kto jest w jego "teamie". Dowiem się
tego od Justina niedługo. Teraz skupiłam się na wyścigu i trzymałam
kciuki za wygraną Biebera.
Blond włosa, szczupła
blondynka z dużymi piersiami i wyrobionym tyłkiem wyszła na środek
wyznaczonej trasy, na przeciw czterech niesamowitych i ulepszonych
wozów. Justin był trzeci od lewej strony. Dziewczyna odpięła swoją
koszulę.
-Gotowi?!- Na te słowa ryk silników był jeszcze głośniejszy.- Trzy!- Zdjęła koszulę- Dwa!- Uniosła ją do góry.- Jeden!- Odwróciła się w stronę trasy, nadal trzymając koszulę w górze.- Start!